Nasłuchujemy codziennych komunikatów o liczbie zarażonych koronawirusem i martwimy się, czy jesteśmy bezpieczni i czy aby nas ten wirus nie dosięgnie. Śledzimy doniesienia o miejscach gdzie stwierdzono przypadki zakażeń i zastanawiamy się czy do nas też zaraza dotrze. Zmiany, które zaszły w ciągu ostatniego miesiąca w przestrzeni publicznej widać gołym okiem również w naszych Chocianowicach. Ograniczenia w dostępie do sklepów, zamknięta szkoła, praktycznie pusty kościół, to rzeczywistość, z którą nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Dopiero co minione święta Wielkanocne są chyba najbardziej dobitnym obrazem tego, jak wiele i jak szybko się zmieniło w naszym codziennym życiu z powodu koronawirusa. Wirusa, o którego istnieniu jeszcze całkiem niedawno nikt nie słyszał. Święta, które co roku gromadziły w domach całe rodziny, tych miejscowych i tych na co dzień mieszkających i pracujących za granicą, święta napełniające kościół wiernymi jak w żadnym innym dniu w roku, stały się dzisiaj czasem refleksji i tęsknoty za bliskimi. Wielu z nas odczuło chyba też prawie natychmiast, jak istotny dla naszej duchowości jest dostęp do kościoła i obrzędów, który przywykliśmy traktować jako rzecz naturalną i nie podlegającą żadnym ograniczeniom. Tegoroczna Wielkanoc pokazała, że nic nie jest dane raz na zawsze. Zmiany i ograniczenia spowodowane koronawirusem dotknęły każdego z nas, czy to przez zakaz spotykania się ze znajomymi, czy to przez utrudnione przekraczanie granic, czy też przez konieczność przebywania w kwarantannie. Z dnia na dzień zostaliśmy poddani rygorom ograniczającym nasze zachowania i przyzwyczajenia, ale mające nas uchronić przed zakażeniem. Ważna rola w kształtowaniu właściwych zachowań w czasie pandemii przypadła też lasowickim strażakom ochotnikom. Każdego dnia objeżdżają wszystkie zakątki Chocianowic, głosząc komunikaty o panującym zagrożeniu koronawirusem i o konieczności pozostania w domu, aby uniknąć zakażenia. Do tego samego nawołuje też baner zawieszony na bramie jednej z posesji w Chocianowicach. W czasach raczej ponurej rzeczywistości, baner zaszczepia nam dawkę optymizmu stwierdzeniem, że koniec końców, wszystko jednak będzie dobrze. To samo zawołanie można było usłyszeć niedawno w Italii, tam też w oknach i na balkonach pojawia się hasło „ándra tutto bene”. Żywimy nadzieję, że u nas wirus nie zbierze tak tragicznego żniwa jak we Włoszech i spełni się nam życzenie wypisane na banerze, że wszystko jednak będzie dobrze.
(dw)